„Follow me”, czyli dyskoteka ewangelizacyjna

Powinienem w tym miejscu zacząć wypisywać peany na cześć idei ewangelizacji na dyskotekach jako realizacji nowoczesnej myśli Kościoła, polegającej na wychodzeniu z Chrystusem do ludzi i szukaniu zagubionych owieczek na ich własnych poletkach, czyli w ich środowiskach, ale tego nie zrobię.

"Follow me"Uważam się za przedstawiciela subkultury dyskotekowej; fana muzyki house, dance, techno, disco, itp. Mimo to z różnych powodów rzadko mam okazję chodzić na dyskoteki. Kiedy usłyszałem po raz pierwszy o dyskotece ewangelizacyjnej organizowanej w Bełchatowie przez tamtejszy Ruch Światło-Życie pomyślałem, jak cudownie by było, gdyby zorganizowano coś takiego w Krakowie. Bałem się jednak, że w naszym konserwatywnym mieście nikt nie wpadnie na ten pomysł. Rozczarowałem się pozytywnie, kiedy w styczniu usłyszałem, że kapucyni chcą zorganizować takie dzieło na Miasteczku Studenckim.

Od razu zacząłem codziennie modlić się za ten pomysł. Prosiłem, żeby Panu Bóg wybrał sobie ludzi do organizowania tej dyskoteki, żeby przyprowadził sobie ludzi, do których On chce dotrzeć i o owoce tej dyskoteki na Jego chwałę. I czekałem na dalsze informacje. Liczyłem na jakieś spotkanie ze wszystkimi organizatorami, na którym podzielilibyśmy się obowiązkami. Liczyłem na spotkanie z ludźmi z Łodzi, którzy przeprowadzili już dwie takie dyskoteki, żeby opowiedzieli z czym się to je.

Czekałem i czekałem, aż przestałem w ogóle o tym myśleć sądząc, że pomysł z jakiś powodów niestety upadł. I nagle, ni z gruszki, ni z pietruszki, trafiłem na osobistą rozmowę z bratem-organizatorem, który przedstawił mi ogólny zarys idei. Wymieniliśmy się numerami komórek, adresami mailowymi i miałem czekać na dalsze informacje. Było to dla mnie trochę szokujące, bo nagle musiałem wcisnąć wielkie w moim mniemaniu przedsięwzięcie ewangelizacyjne, do mojego nieudolnego harmonogramu pisania pracy magisterskiej na ostatnią chwilę.

Z moich nadziei na spotkanie z łodzianami wyszły nici. Trzy dni przed dyskoteką dostałem wiadomość gdzie i o której mam się stawić. Nie muszę chyba mówić, że w ogóle nie znałem ludzi, z którymi miałem współpracować. Dyskoteka też mi się nie podobała, ale to już z mojego własnego powodu. Tak, jak napisałem wcześniej, rzadko chodzę na dyskoteki. Przed tą ewangelizacyjną ostatni raz byłem na jakiejś chyba rok wcześniej. Dlatego dyskoteka dla mnie, to czas zabawy, odprężenia, niemyślenia o codzienności, obowiązkach, itp. Z tego powodu mi osobiście w ogóle nie pasowały oba świadectwa, które były głoszone przez zaproszonych gości. Nie z powodu treści tylko właśnie z powodu miejsca. Mieliśmy też ewangelizować, czyli podchodzić do ludzi stojących pod ścianami czy siedzących w bufecie i zagadywać ich, ale w ogóle nie mogłem się w tym odnaleźć, w związku z czym nikogo nie zewangelizowałem. Mam tylko nadzieję, że może choć jedna osoba dostrzegła to, że potrafię się bawić bez alkoholu, co może ją poruszyło.

Na szczęście nie jestem jedynym pionkiem w ręku Pana, ale posiada On też innych ludzi, którzy lepiej wywiązują się z powierzonych im zadań. W trakcie dyskoteki każdy z nas miał wyznaczone dyżury w kaplicy. Podczas jednego z moich dyżurów do kaplicy przyszły dwie ewangelizatorki z trzema chłopakami. Jeden z nich ewidentnie był ich „mózgiem”. Dziewczyny namawiały go w jakiś sposób do modlitwy (nie słyszałem dokładnie ich rozmowy). On wykręcał się, że jest pijany, że w ogóle się nie modli, że nie wierzy w Boga, a one powiedziały mu, żeby chociaż chwilę posiedział. Poczułem natchnienie, że muszę się za nich pomodlić, prosząc dla dziewczyn o odwagę i słowa, a dla chłopaków o otwartość. Przyszło mi myśl, żeby odmówić tajemnicę V radosną, „Znalezienie Pana Jezusa w świątyni”. Już w trakcie modlitwy usłyszałem kilka słów, które wskazywały na to, że dziewczyny mówią mu o Bogu, a kiedy skończyłem – „mózg” płakał. Na kolejne pytanie dziewczyn odpowiedział, że dawno nie był do spowiedzi.

Wszyscy siedzieli w kaplicy około godziny. Nie wiem czy chłopak i jego koledzy się wyspowiadali, ale wiem jedno, że Pan działa nawet pomimo naszej nieudolności. Było to dla mnie także świadectwo wypełniania się Słowa, które nasza wspólnota dostała na kończący się już rok formacyjny: „Różne są dary łaski[…]; różne też są rodzaje posługiwania[…]; różne są wreszcie działania[…]” (1 Kor 12, 4-6).

Przychodzą mi na myśl także inne słowa Jezusa: „Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia.” (Łk 15, 7)

Michał Szklarczyk